piątek, 20 kwietnia 2012

Well I'm easy.

 W zasadzie to miałam tu walnąć jakieś gorzkie żale, ale staram się nie uzewnętrzniać aż tak. Albo aż TAK. Mam piękny czarny kalendarz kupiony za pierwszą wypłatę z czystą kartką na każdy dzień, są tam też terminy spotkań , plany wyjazdów i inne fajne rzeczy które chciałam zapełnić. Mój jedyny plan wyjazdu pochodzi ze stycznia.
Matura za 18 dni a ja nie umiem nic. Nic dziwnego, oddałam się o zgrozo całkowicie pracy, zaczynając po drodze milion projektów które jak zwykle są niedokończone.


Niedokończony. Łady wyraz oddający nadzieję i pesymizm zarazem.
Generalnie tak: odchudzanie mi nie wychodzi, czas dla samej siebie na rysowanie, tańczenie i spełnianie marzeń również, matura już mi dawno nie wyszła. Moja dusza wije się i płaczę w kącie a ja najchętniej poszłabym w tango z butelką. W końcu piątek obowiązuje. Najgorsze są wieczory, podczas których uświadamiam sobie że NIC nie zrobiłam. A jak już chcę coś zrobić to jest za późno. No ale ja tak nie chcę.  W zasadzie nie wiem po co ja to w ogóle piszę? Nie ma innej rady niż ta co by się ogarnąć ale to już. 


Prawda jest najgorsza. Prawda Cię wyzwoli. Prawda Cię zniszczy.

Stupid me.


Brak komentarzy: