wtorek, 30 listopada 2010

kobieta






 Kobieta jest organizmem ultradoskonałym. Potrafi się regenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. Przetrwa wszystko.


całe swoje emocje,które do tej pory marnowałam na bezproduktywny płacz za czymś za czym przecież nie warto włożyłam w pracę.
jestem na rozdrożu,nie oceniam,jestem ponad to.rozmawiam i słucham.uśmiecham  się.
daję radę.czytam felietony nosowskiej na zmianę z wielomianami matematycznymi.żyje.nie umarłam.


jest taki fragment piosenki t.love który od paru lat prowadzi mnie w życiu:
bądź pozytywnym wojownikiem,kiedy na ringu zostajesz sam.

poniedziałek, 29 listopada 2010

be ok



jest fajnie.za oknem pada śnieg.czuję w sobie ogromną siłę.bardzo lubię zimę,lubię wracać do ciepłego mieszkania z taką ogromną głową pełną inspiracji i chęci. kurde,wróciłam do zhp,i może wyda wam się to głupie ale serce mi mówi że to jest to.
ósmy punkt prawa:harcerz jest zawsze pogodny.

:)
ps.live strong


sobota, 27 listopada 2010

rolling

jak będe miała więcej czasu to sie bardziej obfocę.generalnie najlepszym rozwiązaniem są jeansy i koszula.
zmykam do moich zuchów.
Czuj!

taniec

taniec pomaga,szczególnie że piątki w kontrabasie są darmowe dla dziewczyn .nie mam zdjęć,bo po co?zostałam opiekunem zuchów,wczoraj byłam na zbiórce,wypad do Ewy totalny spontan i wylądowałyśmy w klubie.

czwartek, 25 listopada 2010

pięć miesięcy.a w sumie to cztery


Kobiety nie potrzebują księcia.Wystarczy im zwykły stajenny,chociaż najczęściej o tym nie wiedzą.

Jeszcze tylko pięć miesięcy.a w sumie to cztery.


środa, 24 listopada 2010

koniec


„Niby jest dobrze. To tak jakby zacząć nowe życie. Przeprowadzka. Maj. Sześć lat temu. z małego miasta do dużego .nowe otoczenie, nowa mentalność. nowi znajomi. cofam się by zrozumieć sens swojego istnienia teraz i tu. To tak jakby rzucić się w dziwną otchłań bez dna, cos na styl spadającego Gandalfa w przepaści .Spadasz w nią ,zatracasz się w niej a na końcu ,kiedy wszyscy myślą że już po Tobie Ty wstajesz ,otrzepujesz się i idziesz dalej. Do przodu.

Odkąd zrozumiałam czym jest miłość, dowiedziałam się co to takiego, rozkminiłam tą całą chemię pragnęłam jej każdego dnia nie wiedząc ,że to właśnie ona stanie się moim przekleństwem a ja jej niewolnicą.
Czasami myślę że przeszłam już tyle w swoim życiu że nic mnie już nie zabije.
Samobójstwo?
Totalnie nie dla mnie. To strach przed bólem. Strach przed cierpieniem .I chyba nadzieja. Ta ostatnia cząsteczka nadziei że przecież będzie lepiej ,że musi być lepiej, że inni mają gorzej.



A teraz? Teraz mam dwadzieścia lat i cierpię na nerwicę, schizy, lęki i najgorsze przywiązanie na świecie.
Przywiązanie do miłości.

Chciałabym nowego życia.

Nazywam się Izolda. Już samo imię zwiastuję katastrofę na tle miłosnym.”



Izolda napisała tak wczoraj w swoim pamiętniku. Czym jest dla niej pamiętnik?To obklejony szarym papierem zeszyt,najczęsciej z czystymi kartkami w którym zapisuje wszystko czego nie może powiedzieć na głos.
Izolda jest na rozstaju dróg i nie wie którą wybrać.
Chciałaby umrzeć.To jej pierwsza myśl dzisiejszego poranka.
To podobno nie boli,przecież oglądała ‘chirurgów’ tam jeden umierający lekarz mówi że go już nie boli ta rana w brzuchu po kuli na wylot i że to źle bo to znaczy że się umiera.
Więc umieranie nie boli.Chyba strach przed nim boli bardziej. Strach w ogóle boli.
Kobiety zawsze kochają bardziej.Kobiety są skomplikowane ale są silne. Zajebiście silne .Czasem się załamują ale muszą się przegryźć ze swoim problemem  jak mięso w lodówce na niedzielny obiad. Wtedy jest dobrze.
Kobiety zawsze szukają usprawiedliwień. Bo niewiedza jest błogosławieństwem.

Izolda nigdy o siebie nie dbała.Uważała ,że i tak jest brzydka więc nie musi.Zresztą kto by chciał taką popieprzoną emocjonalnie Izoldę. Ktoś kiedyś chciał. Obiecywał,że kocha ,że nigdy nie zostawi, że jej pomoże.I inne miłosne duperele przyjemne dla ucha każdej szesnastoletniej dziewczyny. Izolda uwierzyła. Izolda przeginała z zazdrością, zgorzkniała.Nie była sobą.Uwierzyła że jej nie zostawi więc wszystko jest ok.,nawet to że czasem powrzeszczy,porobi sceny,postroi kilka fochów .
On nie wytrzymał.
Zostawił.
A przecież obiecywał,że nigdy,że kocha.
Bolało.

Dni są wtedy jak próżnia,jeden zlewa się z drugim.

Izoldzie było to potrzebne.Dało jej cholernego kopa w dupę.
Schudła,nagle wyladniała,zaczęła byś szczęśliwa.

A teraz tkwi w martwym punkcie.I nie chce myśleć co dalej.
Boi się myśleć.Miota się.


Poranek.Spokojne oddechy,ta sama od lat piżama.

Ale inne mieszkanie.Całkiem inne.nowe.

-wyprowadziłam się.
Kurwa zrobiłam to.

Celiakia to choroba trzewna o podłożu autoimmunologicznym.

Izolda przeciąga się i obserwuje.
Najpierw spogląda na drewniane podłogi.Takie skrzypiące ,przypominające utracone dzieciństwo.Śpi na materacu bo obiecała sobie że w jej domu będzie spać tylko na tym.Materac fajny, przyjechał z IKEI tydzień temu.Całe mieszkanie jest białe.Puste.

Izolda ma fajną prace ,nieźle zarabia robiąc to co kocha. Zmieniła się nie do poznania.
W szafie mnóstwo ciuchów które są tylko dodatkiem dla jej urody .Ona nie jest wysoka ,nie jest tez niska.Jest idealnie szczupła tam gdzie kobieta powinna być.  Talia osy,szczupłe kostki u stóp,szczupłe nadgarstki,duże brązowe oczy i włosy do pasa zapuszczane przez całe liceum.



Dzień pierwszy.


Znowu głupia suszarka mi nawala.Radio też nie odbiera.Dzisiaj posłucham Linkin Parku.
Może Ewa ma rację.Głupieje już od tego wszystkiego.Jestem sama.koniec kropka.muszę być sama.Powinnam kupić psa.

Chcę mieć psa.












wszystko pokasowałam.

sobota, 13 listopada 2010

to ja się skarże.

a więc skarże się.
primo na tabletki anty bo to dawka hormonow ktora rujnuje zycie psychiczne (oczywiscie nie wszystkim)
wiec je odstawilam.tak,zwierzam sie wam tu z tego bo uwazam ze trzeba o tym glosno powiedziec,naprawde trzeba je dobrze dobrac,a mi nie wyszlo,no coz damy rade.

secundo
dzisiaj znowu bylam w szpitalu ,chcialam tu dac jakies czadowe zdjecie z kroplówką i moim usmiechem na twarzy. ale to by było makabryczne
lekarze nie wiedzą co mi jest.diety pilnuje i takie tam
ale polska sluzba zdrowia jest do d*****zwijajac sie z bolu czekalam na karetkę 40 minut,w końcu mama wezwała taxi.
generalnie idę do szpitala,tylko wiecie najpierw muszę iść do lekarza rodzinnego zeby mnie skierowal do tego szpitala,ale to podobno zaden problem ,musze tylko bardziej zwijac sie z bólu niż w rzeczywistośći żeby mnie przyjęli.
 tertio (czy jak to się piszę)

zdjęcie rentegenowskie czyli tzw "przeglądówkę" robił ojciek mojego kolegi z którym ganiałam jako berbeć po placu zabaw.
cholera,musiałam pokazać cycki .ale to tylko badanie,ale wiecie zawsze to nieswojo jak zdajesz sobie sprawe ze ostatnio cię facet widział jak latasz po drabinkach na podwórku.

to ja się już poskarżyłam.

i nie ważne co mi jest.
pokonam gnoja!

środa, 10 listopada 2010

partyzantki pensjonarki

buty za złotówkę o których wspominałam wcześniej.
nie śmigane
nowiuśkie
wygodne
czasem mam szczęście

luzik blusik


wszystko się sypie wszystko się wali,ale wiecie jak jest.
jestem owocowa ,jakkolwiek to rozumiecie.
buźka

and i wear
vintage short
no  name t-shirt